31 March 2019

Rammstein 'Deutschland'


Niemiecki zespół metalowy Rammstein specjalizuje się w skandalach. Czy tym razem w teledysku "Deutschland" nie posunął się za daleko? Ten klip jest jak "Gra o tron", "Peaky Blinders", "Star Trek", "Kod da Vinci" i "Łaskawe" wrzucone razem do blendera.

Kiedy dwa dni temu Rammstein wrzucił do sieci kilkusekundową próbkę swojego nowego teledysku, pomyślałem, że uczeń mógł przerosnąć mistrza. A więc Rammstein, lubujący się w rozmachu i efektach specjalnych zespół metalowy z korzeniami w NRD, wreszcie w kategorii prowokacji prześcignął Słoweńców z Laibach, którzy z igraszek historią i polityką uczynili swój największy artystyczny atut.

 

 

Co prawda muzycy Laibach ostatnio zagrali w Korei Północnej koncerty z arcyamerykańskim repertuarem, musicalem „Dźwięki muzyki” (jest z tego film dokumentalny i płyta), z kamiennymi twarzami w środku reżimu dokonując aktu kulturowej dywersji, ale jednak Rammstein poszedł dalej. Oto widzimy członków zespołu w pasiakach, z pętlami na szyjach. Powtórzę: niemiecki zespół nakręcił klip, w którym muzycy wcielają się w więźniów hitlerowskiego obozu koncentracyjnego. Czyli albo mają na to naprawdę dobry pomysł, albo nie mają instynktu samozachowawczego.

Czekałem dwa dni i wreszcie jest. W czwartkowy wieczór premiera rozpaliła łącza – w kilkanaście minut klip obejrzano pół miliona razy, dziś o świcie licznik pokazywał ponad 5 milionów. Klikam i ja. Przed najnowszym teledyskiem Rammsteina widz chroniony jest na YouTubie podwójnym zabezpieczeniem: najpierw serwis upewnia się, że jesteśmy pełnoletni (bo golizna i przemoc), później ostrzega, że to „film, który może być nieodpowiedni dla niektórych użytkowników”. Rozumiem, wiem, co czynię, proszę mi to pokazać.

 

Rammstein trywializuje Holocaust?

 

Pisałem niedawno o tym, że żyjemy w czasach ofendyzmu. Trudno w przestrzeni publicznej nadać komunikat, który kogoś nie obrazi. Tym bardziej że wielu obraża się regularnie i niezawodnie, często w nie swoim imieniu. Na takim gruncie, w tych warunkach, Rammsteiny tego świata rosną wielkie i kwitną trzy razy do roku. Nie chodzi o to, że są tak bezkompromisowi w swym artystycznym pędzie, że nie zważają na obrażonych, ani nawet o to, że tworzą obrażalskim na przekór. Oni się z tego utrzymują. Trudno więc dziwić się zarzutom formułowanym pod adresem Rammsteina jeszcze przed premierą teledysku.

Felix Klein, pełnomocnik niemieckiego rządu ds. antysemityzmu, nie odmówił zespołowi prawa do wolności artystycznej wypowiedzi, lecz uznał, że Rammstein dokonuje na tym polu „niesmacznego nadużycia”. Z kolei Charlotte Knobloch, do niedawna przewodnicząca niemieckiej Centralnej Rady Żydów, uznała działanie zespołu za nieodpowiedzialne, zarzucając mu „instrumentalizację i trywializację Holocaustu”, z którego sama cudem ocalała.

Owszem, filmowcy i pisarze, malarze i muzycy, dramaturdzy i poeci nie od dziś zajmują się Zagładą, ale co innego, kiedy robi to właśnie Rammstein. Zespół, który ma profesurę z wkładania kija w mrowisko oraz przekuwania kontrowersji w platynowe płyty i wyprzedane stadiony (tak, biletów na ich lipcowy koncert na Stadionie Śląskim w Chorzowie już nie dostaniecie).

Rammstein ma na przykład w dorobku piosenkę i teledysk „Mein Teil” nawiązujące do głośnej sprawy niemieckiego kanibala Armina Meiwesa, ale też „Pussy”, klip po prostu pornograficzny. Ba, już 20 lat temu, wykorzystując w teledysku „Stripped” fragmenty filmu autorstwa Leni Riefenstahl, zespół ściągnął na siebie oskarżenia o fascynację nazizmem. Jak to przebić? W świecie, który znowu oszalał na punkcie tożsamości – warto się nią zająć. Najlepiej naruszyć jakieś tabu, nastąpić komuś na odcisk, ale bez popadania w skrajność. Bez jednoznacznych deklaracji, zajmowania stron i pouczania. Niech sobie interpretują, jak chcą, niech się kłócą.

 

Lepiej milczeć czy choćby niezgrabnie, ale jednak rozmawiać?

 

„Deutschland” jest więc krótką lekcją niemieckiej historii według autorskiego programu Rammsteina. Z mroków średniowiecza w kosmiczne przestworza wiedzie naszych sąsiadów Germania – chyba coś jak nasz Król Duch, tylko jest czarnoskórą pięknością. Dużo się dzieje. Ten teledysk jest jak „Gra o tron”, „Peaky Blinders”, „Star Trek”, „Kod da Vinci” i „Łaskawe” wrzucone razem do blendera, a następnie podgrzane na ogniu oczekiwań. Wizualnie – ze wszech miar imponujące. Treść? Tu chciałbym przeprosić najmocniej zespół Laibach za to, że w nich zwątpiłem. Rammstein nie ma ani tej przenikliwości, ani subtelności, za to doskonale wie, czego potrzebuje masowa publiczność. Krwi i fajerwerków.

Moje pierwsze wrażenie – rozczarowanie. Liczyłem na śmiałą konfrontację z tematyką II wojny światowej, z tym niechcianym dziedzictwem, z którym Niemcy ciągle muszą się mierzyć, a otrzymałem historyczny rollercoaster z przesłaniem: „Nie jest łatwo być Niemcem, trochę to kocham, a trochę się brzydzę, ale i tak moje serce bije dla ojczyzny”. No, dziękuję, to naprawdę głębokie. Ale Rosjaninem i Anglikiem, Turkiem i Holendrem, Słowakiem i Polakiem też być niełatwo…

 

 

Przypomniałem sobie jednak inny głośny teledysk, również karmiący się przemocą i tożsamością, który może nawet zainspirował Rammsteina do nakręcenia „Deutschland”. Mowa o „This Is America” Childish Gambino – tym samym, który wszyscy w Polsce tak chwalili. Nie budził większych kontrowersji, nie narzekaliśmy na brak delikatności, bo to przecież nie o nas. Niewolnictwo, szkolne masakry, brutalność amerykańskiej policji – znamy to tylko z widzenia. W obozach koncentracyjnych ginęli członkowie naszych rodzin, dlatego boli – ale czy lepiej milczeć, czy choćby niezgrabnie, ale jednak rozmawiać?

Nie wyobrażam sobie polskiego zespołu, takiego ze szczytu listy przebojów, co ma najwięcej do stracenia, który bierze się za bary z naszą historią i w teledysku „Polonia” pokazuje najbardziej wstydliwe epizody naszych dziejów. Rammstein – niezależnie od motywacji, te mogę tylko przeczuwać – zaryzykował. Ściągnął na siebie gromy, rozpętał mniej lub bardziej kulturalne dyskusje, ale przypomniał o tej historii, którą nie każdy (nie tylko Niemiec) chce pamiętać. Nawet jeśli to chwyt tani i bezczelny, Rammstein może być tej siły cząstką drobną, co zawsze przychodów chce, a przypadkiem sprawia dobro. To trawestacja Goethego. Też Niemca.

 

Comment

You must be logged in to comment. Register to create an account.

Next movie

#222 Dancer in the Dark

#222 Dancer in the Dark

12 May 2025, 3:00 pm

This isn't the last song, there's no violin, the choir is quiet, and no one takes a spin, this is the next to last song, and that's all...

Read more...

Log in

Register

Forgot password?

Last comments