Mur na granicy z Meksykiem. Deportacja ze Stanów Zjednoczonych 12 mln nielegalnych imigrantów. Zaporowe 45-procentowe cło na chińskie towary. Europejskie kraje NATO zapłacą - i to słono - za amerykański parasol ochronny; jeśli nie, Trump zostawi je na pastwę Rosji. I tak zresztą planuje dogadać się z Putinem. Muzułmanie cudzoziemcy dostaną zakaz wjazdu do USA. Żony i dzieci terrorystów będą tropione i bombardowane przez amerykańskie drony.
Wszystko to brzmi przerażająco i faktycznie mogłoby mieć katastrofalne skutki dla światowej gospodarki i globalnego bezpieczeństwa, gdyby owe prognozy i analizy miały sens. Ale absolutnie niczego, co mówi Trump, nie należy traktować poważnie.
Naginanie faktów
Na przykład od miesięcy przechwalał się, że sam finansuje swoją kampanię i dlatego jest niezależny od darczyńców - w odróżnieniu od "zawodowych" polityków. To był jeden z jego kluczowych atutów! Ale kiedy tylko wygrał prawybory, zaraz zmienił zdanie. Teraz jego sztab ogłasza, że będzie zbierał pieniądze jak wszyscy. Zresztą należało się tego spodziewać, bo poprzednia kampania wyborcza kosztowała zwycięzców, czyli Baracka Obamę i Demokratów, miliard dolarów.
Naginanie faktów
Na przykład od miesięcy przechwalał się, że sam finansuje swoją kampanię i dlatego jest niezależny od darczyńców - w odróżnieniu od "zawodowych" polityków. To był jeden z jego kluczowych atutów! Ale kiedy tylko wygrał prawybory, zaraz zmienił zdanie. Teraz jego sztab ogłasza, że będzie zbierał pieniądze jak wszyscy. Zresztą należało się tego spodziewać, bo poprzednia kampania wyborcza kosztowała zwycięzców, czyli Baracka Obamę i Demokratów, miliard dolarów.
Trump jest patologicznym kłamcą, który zręcznie gra na frustracji wyborców. Ale to jeszcze nie jest w nim najgorsze (przecież wielu polityków kłamie...). Sedno problemu wyraził najlepiej senator Ted Cruz, który w tym tygodniu wycofał się z walki o nominację Republikanów: - Prawda jest taka, że nikt do jasnej cholery nie wie, co zrobiłby Trump, gdyby został prezydentem! Nawet sam Trump nie ma zielonego pojęcia, co zrobi jako prezydent.
Owa nieprzewidywalność wynika po części z tego, że Trump nie ma wielkiego pojęcia o świecie, gospodarce, finansach czy obronności. Ignorancja jest niebezpieczna - wystarczy przypomnieć George'a W. Busha, sympatycznego i pełnego dobrych intencji Teksańczyka, z którym większość Amerykanów chciała iść na piwo, ale który całkowicie się pogubił po 11 września 2001 r. W efekcie Ameryka pogrzebała ponad bilion dolarów - i 5 tys. żołnierzy - w piaskach irackiej pustyni. A terroryści, którzy pojawili się w Iraku pod amerykańską okupacją, rozplenili się w Syrii i dziś atakują Paryż i Brukselę.
Szczególnie niebezpieczna jest ignorancja nieuświadomiona, a w umyśle Trumpa - sądząc po jego publicznych wystąpieniach - nie wykluła się jeszcze sokratejska refleksja "wiem, że nic nie wiem".
Bójmy się?
Zatem tak, Trumpa należy się bać. Ale - mówiąc językiem science fiction - planeta Ziemia nie jest zagrożona przez inwazję okrutnych kosmitów, którzy planują zniszczyć ludzkość. Raczej zbliżamy się do czarnej dziury i nikt - łącznie z samym Trumpem - nie wie, co się w niej znajduje.
Sporym pokrzepieniem powinna być świadomość, że mamy małe szanse znaleźć się w owej czarnej dziurze. Gdyby Trump wygrał z kandydatką Demokratów Hillary Clinton, byłoby to zjawisko z gatunku nadprzyrodzonych. Po wielu miesiącach negatywnej kampanii, obrażania i chamstwa 65 proc. Amerykanów jest złego zdania o Trumpie - w tym 77 proc. Latynosów, 83 proc. czarnoskórych i 70 proc. kobiet. Dobre zdanie o kandydacie Republikanów ma 12 proc. Latynosów, 9 proc. czarnoskórych i 23 proc. kobiet (wszystkie dane z sondażu Gallupa). Te trzy grupy przesądziły o wyniku wyborów w 2012 r. Republikanina Mitta Romneya poparło wtedy dwa razy więcej kobiet i Latynosów (niż teraz popiera Trumpa), ale i tak zdecydowanie przegrał z Obamą.
Ktoś powie, że przecież nikt nie dawał Trumpowi szans na nominację Republikanów, a mimo to niespodziewanie wygrał. Dlatego sondażom nie należy ufać.
Ale to przecież nieprawda - wszystkie sondaże od dziewięciu miesięcy przewidywały zwycięstwo Trumpa w prawyborach, tylko nikt nie chciał im wierzyć! Intuicja analityków, dziennikarzy i politycznych komentatorów okazała się błędna - należało zaufać nauce, czyli sondażom.
Oczywiście Trump ma jeszcze pół roku, żeby zmienić sondaże. W piątek zrobił sobie zdjęcie nad talerzem tacos i wrzucił je na Twittera z podpisem "kocham Latynosów". Jeśli tak zamierza walczyć o ich głosy, to możemy chyba odetchnąć.
Wszyscy z wyjątkiem Partii Republikańskiej, która już znalazła się w czarnej dziurze. Ale po wielu latach tolerowania, a nawet promowania różnych idiotyzmów, populizmów i teorii spiskowych - w czym celowała telewizja Fox News, która nadawała ton prawicowej "debacie" - Republikanie zasłużyli na swój marny los...
Szczególnie niebezpieczna jest ignorancja nieuświadomiona, a w umyśle Trumpa - sądząc po jego publicznych wystąpieniach - nie wykluła się jeszcze sokratejska refleksja "wiem, że nic nie wiem".
Bójmy się?
Zatem tak, Trumpa należy się bać. Ale - mówiąc językiem science fiction - planeta Ziemia nie jest zagrożona przez inwazję okrutnych kosmitów, którzy planują zniszczyć ludzkość. Raczej zbliżamy się do czarnej dziury i nikt - łącznie z samym Trumpem - nie wie, co się w niej znajduje.
Sporym pokrzepieniem powinna być świadomość, że mamy małe szanse znaleźć się w owej czarnej dziurze. Gdyby Trump wygrał z kandydatką Demokratów Hillary Clinton, byłoby to zjawisko z gatunku nadprzyrodzonych. Po wielu miesiącach negatywnej kampanii, obrażania i chamstwa 65 proc. Amerykanów jest złego zdania o Trumpie - w tym 77 proc. Latynosów, 83 proc. czarnoskórych i 70 proc. kobiet. Dobre zdanie o kandydacie Republikanów ma 12 proc. Latynosów, 9 proc. czarnoskórych i 23 proc. kobiet (wszystkie dane z sondażu Gallupa). Te trzy grupy przesądziły o wyniku wyborów w 2012 r. Republikanina Mitta Romneya poparło wtedy dwa razy więcej kobiet i Latynosów (niż teraz popiera Trumpa), ale i tak zdecydowanie przegrał z Obamą.
Ktoś powie, że przecież nikt nie dawał Trumpowi szans na nominację Republikanów, a mimo to niespodziewanie wygrał. Dlatego sondażom nie należy ufać.
Ale to przecież nieprawda - wszystkie sondaże od dziewięciu miesięcy przewidywały zwycięstwo Trumpa w prawyborach, tylko nikt nie chciał im wierzyć! Intuicja analityków, dziennikarzy i politycznych komentatorów okazała się błędna - należało zaufać nauce, czyli sondażom.
Oczywiście Trump ma jeszcze pół roku, żeby zmienić sondaże. W piątek zrobił sobie zdjęcie nad talerzem tacos i wrzucił je na Twittera z podpisem "kocham Latynosów". Jeśli tak zamierza walczyć o ich głosy, to możemy chyba odetchnąć.
Wszyscy z wyjątkiem Partii Republikańskiej, która już znalazła się w czarnej dziurze. Ale po wielu latach tolerowania, a nawet promowania różnych idiotyzmów, populizmów i teorii spiskowych - w czym celowała telewizja Fox News, która nadawała ton prawicowej "debacie" - Republikanie zasłużyli na swój marny los...